- To arrasy – pospieszyła z wyjaśnieniem Miśka.
- Niektórzy tak je nazywają, ale to niezupełnie prawda. Tak powinniśmy nazywać te, które powstały we francuskim mieście Arras. A nasze warszawskie, pochodzące zresztą z królewskiego zbioru Jagiellonów, znajdującego się dzisiaj w Krakowie, na Wawelu, powstały w Brukseli. Dlatego określamy je raczej ogólną nazwą. Są to gobeliny.
- Gobliny? – zdziwił się Poldek.
- Gobeliny – zaakcentowałem „e”. – To nie podziemne potwory z Morii, panie Leopoldzie. To gobeliny. A za czasów króla Zygmunta Augusta i jego ojca Zygmunta Starego nazywano je jeszcze dziwniej.
- Jeszcze dziwniej?
- Tak. Mówiono na nie… opony.
Jeszcze nigdy w życiu nie widziałem Poldka z taką miną, jaką miał w tej chwili. Miśka też spojrzawszy na niego wybuchnęła śmiechem.
- Nie wierzę – rzucił Poldek. – Co ma wspólnego opona z tym „dywanem”?
- W języku staropolskim słowo „opona” oznaczało coś rozpiętego na czymś, stąd określano tak gobeliny, ale i wschodnie kilimy i kobierce.
- A czym się różnią te gobli… gobeliny – poprawił się Poldek – od tych wschodnich?
- Przede wszystkim wzorami. Kilimy i kobierce są dekorowane wzorami geometrycznymi, a gobeliny to przepięknie tkane obrazy. Zobaczcie, ten wielki przedstawia scenę ze Starego Testamentu. Jest to ilustracja opowieści o tym, co się działo na ziemi przed potopem. Występki, przestępstwa, porwania. Dlatego Bóg postanowił ukarać ludzi. A ponieważ w czasach, kiedy tkano te gobeliny większość ludzi nie potrafiła ani pisać, ani czytać, nie mogła więc przeczytać Biblii, poznawała te opowieści poprzez obrazy, rzeźby. Któregoś dnia pójdziemy do Muzeum Narodowego, tam zobaczycie, jak wiele można wyczytać ze starych średniowiecznych ołtarzy. Edukacja ludzi, to było jedno z trzech zadań gobelinów.
- Ja umiem czytać, ale i tak lepiej zapamiętuję to, co zobaczę na własne oczy – przyznał Poldek a siostra mu, o dziwo, przytaknęła. Zaraz jednak dorzuciła:
- A pozostałe dwa zadania, to…?
- Po pierwsze, budziły doznania estetyczne, te tkane obrazy są przepiękne, a ludzie lubią patrzeć na rzeczy piękne. Po drugie zaś, odgrywały bardzo ważną rolę w mroźne zimowe dni. Wyobraźcie sobie, że na zewnątrz temperatura spadła do minus 15 stopni (kiedyś były takie zimy). Wielkie sale w kamiennych lub ceglanych zamkach i pałacach trudno było ogrzać, bo mury kradły całe ciepło produkowane przez kominki i piece. Gobeliny, powieszone na ścianach, służyły jako izolator. Zatrzymywały ciepło w pomieszczeniu.
Odwróciłem się w stronę okien i wskazując jeden z portretów powiedziałem:
- Zanim przejdziemy do następnej sali, popatrzcie na tego pana w czerni. To właśnie ten król kazał rozbudować stary, niewielki warszawski zamek i nadał mu kształt pięciokąta. Znacie go zresztą, bo stoi na kolumnie przed zamkiem.
- Zygmunt III Waza – pochwaliła się swoją znajomością historii Miśka.
- Brawo, panienko. W nagrodę zapraszam na królewskie pokoje.